W swoim raporcie z 22 listopada, belgijski organ regulacyjny uznał, że Bitcoin, Ethereum oraz inne coiny nie są papierami wartościowymi. To skrajnie różne podejście do zagadnienia od tego, które oferuje amerykański SEC z Garym Genslerem na czele. Co konkretnie znalazło się w opinii FSMA?
Ani Bitcoin, ani Ethereum to nie papier wartościowy
W środę belgijski Urząd ds. Usług i Rynków Finansowych wydał opinię w sprawie uznania zdecentralizowanych monet za papiery wartościowe. To zagadnienie z pozoru może wydawać się mało ważne, jednak w rzeczywistości jest na odwrót.
Jest to bowiem jedno z najczęściej zadawanych pytań na rynku kryptowalut. Również w Belgii zastanawiano się i żywo dyskutowano nad tym, w jaki właściwie sposób tamtejsze przepisy odnoszą się do aktywów cyfrowych? Jak je traktować?
Odpowiedzi udziela właśnie regulator kraju z Beneluksu. Odpowiedź jest jasna i klarowna: Bitcoin, Ethereum i inne zdecentralizowane waluty nie są papierami wartościowymi.
W jaki sposób argumentuje swą opinię belgijski organ?
Otóż jego zdaniem BTC, ETH i inne waluty emitowane wyłącznie za pomocą kodu komputerowego nie mogą być klasyfikowane jako instrument finansowy lub papiery wartościowe.
Ważna opinia w kontekście regulacji kryptowalut
Oczywiście ta opinia belgijskiego organu nie jest prawnie wiążąca na mocy przepisów tak belgijskich, jak i unijnych. Regulator stwierdził, że zgodnie z „planem stopniowym” kryptowaluty mogłyby zostać sklasyfikowane jako papiery wartościowe, gdyby tylko emitowały je osoby fizyczne lub inne podmioty.
Jeżeli nie ma emitenta, tak jak w przypadku, gdy instrumenty tworzone są za pomocą kodu komputerowego i nie odbywa się to na mocy wykonania umowy pomiędzy emitentem a inwestorem (na przykład Bitcoin lub Ether), to co do zasady rozporządzenie o prospekcie, ustawa o prospekcie i zasady postępowania MiFID nie mają zastosowania
Jednakże nie oznacza to, że kryptowaluty nie podlegają innym przepisom. Jest tak w każdej sytuacji, gdy firma wykorzystuje je jako środek wymiany podczas dokonywania transakcji.
Niemniej jednak, jeżeli instrumenty pełnią funkcję płatniczą lub giełdową, do tych instrumentów lub osób świadczących określone usługi związane z tymi instrumentami mogą mieć zastosowanie inne przepisy
Nie jest to jednak pierwszy raport, który stworzył belgijski regulator. Poprzednim razem sporządził go w lipcu bieżącego roku, w odpowiedzi na pytania zadawane przez belgijskich emitentów, oferentów oraz usługodawców kryptowalut.
Wyraźny kontrast pomiędzy regulatorem belgijskim a amerykańskim
Belgijski Urząd ds. Usług i Rynków Finansowych wykazał się kompetencją i czymś, czego brakuje np. w USA – jasnością przepisów. Zauważył on, że jego plan jest neutralny dla technologii. W gruncie rzeczy nie ma żadnego znaczenia, czy konkretne zasoby cyfrowe są obsługiwane przez blockchain lub w sposób tradycyjny.
Dodał też, że jego opinia będzie służyła jako oficjalna wytyczna do czasu, aż swoje rozporządzenie wyda Parlament Europejski. Mowa tu o rozporządzeniu w sprawie aktywów kryptograficznych (MiCA), które najprawdopodobniej wejdzie w życie na początku 2024 roku.
Wszystko jest czytelne, klarowne oraz zrozumiałe. To zupełne przeciwieństwo podejścia amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC).
Nie ma zbyt wielkich wątpliwości co do tego, że amerykański regulator rywalizuje o prawo do kontroli aktywów cyfrowych z innym organem. Mianowicie z Komisją ds. Handlu Kontraktami Terminowymi na Towary (CFTC).
Niedawno SEC wygrał sprawę z LBRY w sądzie, która dotyczyła właśnie tego, czy kryptowaluty powinny być uznawane za papiery wartościowe. Niektórzy uważają, że może ona stanowić precedens w innym procesie przeciwko Ripple.
Belgia jest dowodem na to, że można załatwiać podobne sprawy w sposób zrozumiały tak dla konsumentów, jak i przyjazny inwestorom oraz całej branży.
